Grzegorz Przebinda

Uczciwe zajmowanie się mniejszościami narodowymi w Polsce wymaga również obiektywnego spojrzenia na sytuację Polaków w krajach ościennych

Miejsce dla innego

Z POLITYCZNEGO PUNKTU WIDZENIA NAJWAŻNIEJSZY JEST STOSUNEK POLAKÓW DO MNIEJSZOŚCI UKRAIŃSKIEJ, BIAŁORUSKIEJ I LITEWSKIEJ – MICHAŁ SADOWSKI.

Michał Jagiełło, autor wydanej właśnie obszernej pracy Partnerstwo dla przyszłości. Szkice o polityce wschodniej i mniejszościach narodowych, nie zgodziłby się zapewne z tezą Aleksandra Sołżenicyna, że naród jako zbiorowość ma swą genezę i przeznaczenie w sferze ponadhistorycznej. Polski autor opowiada się bowiem za tezą Ernesta Gellnera, iż „narody są dziełem człowieka, wytworem jego przeświadczeń, lojalności i solidarności”. A więc naród istnieje wyłącznie w historycznej sferze kultury, jest przygodnym, a nie powszechnym i koniecznym, bytem. Zdaniem Jagiełły, obecnie o przynależności narodowej decyduje wyłącznie subiektywna świadomość zainteresowanej jednostki. Owa świadomość istnieje, trwa lub zanika wyłącznie w umyśle konkretnych ludzi, a poznajemy ją na podstawie swobodnej deklaracji samych zainteresowanych.

Obydwie metody pojmowania genezy i sposobu istnienia narodu, zarówno ta głoszona przez Sołżenicyna, jak i ta Gellnerowska, przejęta przez Jagiełłę, mają swoje słabe i mocne strony. Pierwsza opinia, romantyczna, zawiera w sobie ziarno determinizmu i prowidencjalnej nieuchronności, często naraża tych, co dobrowolnie zmieniają przynależność narodową, na zarzut zdrady ojczyzny i Boga. Bywa też wstępem do egoizmu narodowego, w którym pojęcie Boga zostaje podmienione przez naród X. Opinia druga, oświeceniowa, jest często krytykowana za nominalizm i subiektywizm. Naród w tej koncepcji stanowi tylko pewną formę umowy społecznej, z której można dobrowolnie z dnia na dzień wystąpić. Pierwsza z przywoływanych opinii odwołuje się, niekiedy nieświadomie, do starotestamentowej mistyki narodu, w drugiej widać ślady obywatelskich i liberalnych koncepcji oświecenia. Jednak o wartości obu koncepcji wcale nie stanowi ich teoretyczny status, lecz wyłącznie ich wymiar etyczny.

Autor pracy Partnerstwo dla przyszłości jest postacią dobrze znaną zarówno w życiu kulturalnym, jak i politycznym Polski. Wydawca przedstawia Jagiełłę jako pisarza i publicystę, alpinistę i ratownika górskiego. W latach 1972–1974 był naczelnikiem pogotowia tatrzańskiego, a w okresie 1989–1997 pełnił funkcję wiceministra kultury, zajmując się wspieraniem kultur mniejszości narodowych na terenie Trzeciej Rzeczypospolitej. Obecnie jest dyrektorem Biblioteki Narodowej. Z jego książek warto wymienić: Wołanie w górach. Wypadki i akcje ratunkowe w Tatrach, Tygodnik Powszechny i komunizm (1945–1953), Gałązka kosodrzewiny. Najdawniejsze wypadki tatrzańskie w piśmiennictwie polskim, jest też autorem powieści Studnia i kilku tomów opowiadań.

Rdzenny Polak – kto to jest?

W swojej nowej książce Jagiełło poszukuje arystotelesowskiego środka między nacjonalizmem a niewrażliwym na kwestie narodowe kosmopolityzmem: „Podział ludzi na swoich i obcych sięga zamierzchłych dziejów człowieka i wciąż spełnia funkcje ochronne, otulając jednostkę i grupy ludzkie delikatną materią swojskości. Błędem jest niedostrzeganie delikatności tej otuliny i zastępowanie jednego stereotypu innym, w tym wypadku abstrakcyjnie pojmowanym nakazem bezwzględnego otwierania się na innych. Między zamknięciem drzwi na głucho a rozebraniem płotu i zburzeniem ścian chaty istnieje, na szczęście, wiele stadiów pośrednich. (...) Dbałość o siebie i nawet duma z własnej tożsamości narodowej nie wykluczają poszanowania innych i partnerskiego korzystania z ich dorobku”. Autor jest przekonany, iż uczciwe zajmowanie się mniejszościami narodowymi w Polsce wymaga również obiektywnego spojrzenia na sytuację Polaków w krajach ościennych. Pisze o kłopotach z Polakami na Litwie i polemizuje z poglądem, że należy popierać wszystkie ich działania. Jakże bowiem można byłoby uznać za słuszne żądania naszych rodaków na Wileńszczyźnie, którzy opowiedzieli się za „radziecką Litwą”? To było przecież zakwestionowanie integralności państwowej Litwy i zagroziło jej niepodległości...

Z drugiej strony autor przestrzega litewską większość przed lekceważeniem świadomości narodowej tych obywateli swego państwa, którzy czują się Polakami... Nawet jeśli są to tylko „spolonizowani chłopi litewscy”. Pogląd, aby „przywrócić tę ludność do litewskości”, Jagiełło uznaje za błędny. Widzi w nim litewski lęk przed polskością i żal, że „owi chłopi wybrali polskość, choć mogli stać się świadomymi swego poczucia narodowego Litwinami”. To nic, powiada Jagiełło, że ci litewscy Polacy wcale nie przybyli na Litwę, jak sami twierdzą, przed wiekami znad Wisły... To nic, że ich nazwiska noszą w sobie ślady dawnej litewskości... Najważniejsze w tej zawiłej sprawie – poza jej aspektem historycznym i językoznawczym – jest to, za kogo oni sami obecnie się uważają: „Nie ma innego sposobu oprócz poszanowania woli poszczególnego człowieka. Właśnie jednostka ma tu najwięcej do powiedzenia na terenach pogranicza narodowego i językowego”.

Niech nikt nie nazywa tego poglądu Jagiełły „polskim punktem widzenia”, jest on bowiem tylko efektem zastosowania ogólnego prawa do tego konkretnego litewsko-polskiego przypadku. Gdzie indziej wygląda to tak: „Wcale nie jest łatwo precyzyjnie opisać rdzennego Polaka. Po tylu wiekach udokumentowanej historii, po takim przemieszczaniu się ludzi we wszystkich kierunkach, po takim przesuwaniu granic: jestem tym, za kogo się uważam. Bez względu na brzmienie rodowego nazwiska i bez względu na miejsce stałego zamieszkania. Jeśli wielu mieszkańców Opolszczyzny na pytanie: «Kto ty jesteś?» nie odpowiada miło brzmiącym: «Polak mały», ale czystą polszczyzną przyznaje się do narodu niemieckiego, to nie pozostaje nam nic innego, jak uszanować ten wybór”.

Jeśli nawet Łemkowie nie mają racji...

Pisząc o mniejszościach w Polsce, Jagiełło ma na myśli przede wszystkim zasiedziałe grupy narodowe, czyli takie, które zamieszkują tereny Rzeczypospolitej Polskiej od wielu wieków i identyfikują się z inną narodowością niż polska. Są to Białorusini, Ukraińcy, Litwini, Czesi, Słowacy, Niemcy. Od wielu stuleci mieszkają na terenie Polski Romowie (Cyganie) i Żydzi. Są tu również uznający się za Polaków, ale pamiętający o swych przodkach Karaimowie, Ormianie, Tatarzy, a także potomkowie rosyjskich staroobrzędowców, którzy do dziś wyznają wiarę swych ojców. Jagiełło nie zapomina również ani o potomkach emigrantów rosyjskich, których rodziny trafiły do Polski po 1917 roku, ani o Grekach i Macedończykach, którzy odnaleźli w Polsce azyl polityczny mniej więcej przed półwieczem.

W szczególnym położeniu znajdują się w Polsce Łemkowie, których część uznaje się za grupę etniczną narodu ukraińskiego, a część za odrębny naród, co przeważnie napotyka ostry sprzeciw mieszkających w Polsce Łemków-Ukraińców. W ostatnich latach kultura łemkowska w Polsce przeżywa swój renesans, ale Łemkowie wciąż są podzieleni. Sam Jagiełło w tym jednym przypadku jest skłonny osłabić zakres oddziaływania zasady: „Jestem tym, za kogo się uważam”. Z kilku powodów boi się bowiem uznać Łemków za odrębny naród. Co na to powiedzą Ukraińcy, co będzie, gdy „naród łemkowski” zapragnie utworzyć nowe państwo? Ale ostateczna konkluzja autora jest taka: „Jeśli tysiące ludzi uważa się za odrębny naród, to nawet jeśli obiektywnie nie mają racji i świat nie potwierdzi ich aspiracji, warto traktować ich po partnersku”.

Szkoła Maisons-Laffitte

Z politycznego punktu widzenia najważniejszy jest jednak stosunek Polaków do mniejszości ukraińskiej, białoruskiej i litewskiej. Jagiełło idzie śladami Jerzego Giedroycia i środowiska paryskiej Kultury. Cytuje wypowiedź Redaktora: „Nie ma wielkiej długofalowej polityki bez ofiar. Dlatego zespół nasz od razu się zdecydował, jeszcze w 1949 roku, że Wilno i Lwów są na zawsze dla Polski stracone. Jeżeli chcemy znormalizować nasze stosunki z Litwą i Ukrainą, to z tych ziem musimy zrezygnować. Musimy zrezygnować z rewindykacji tych ziem nawet po zmianie sytuacji”. Dziś największe wrażenie robi przywołany przez Jagiełłę fragment z proroczego oświadczenia zespołu Kultury z 1953 roku: „Twierdzimy, że prawo udziału w przyszłym europejskim federacyjnym związku mają nie tylko narody, które tworzyły niepodległe państwa w r. 1939, lecz również Ukraińcy i Białorusini”.

Autor zwalcza polską (ale również ukraińską, litewską, białoruską, niemiecką, czeską) mentalność kresową, którą określa mianem „megalomanii narodowej” i „przerośniętej formy patriotyzmu”. Życie na kresach mogłoby się stać szkołą współżycia narodów, kultur i religii. A jednak się nie stało. „Trzeba mieć wiele dobrej woli i życiowej mądrości, by trwając na kresowym posterunku, łączyć swój patriotyzm z szacunkiem dla ludzi, pośród których się żyje, i ich kultury. Nie jest to łatwe. Łatwiejsza jest narodowa megalomania, przybierająca czasem jadowitą postać szowinizmu czy agresywnego nacjonalizmu. Zapadali na nią (i zapadają) nie tylko potomkowie pionierów, ale także ci, którzy przylgnęli do danego narodu stosunkowo niedawno. Mentalność kresowa bywa zaraźliwa”.

Jagiełło polemizuje z tymi, którym nie podoba się troska RP o mniejszości narodowe, wyraża sprzeciw wobec opinii, że działania na rzecz porozumienia i pojednania między narodami za mało uwzględniają polską rację stanu. Z aprobatą pisze o przemówieniu prezydenta Lecha Wałęsy w izraelskim Knesecie, chwali jego postawę podczas oficjalnych wizyt na Ukrainie, Białorusi i Litwie. Apeluje także do Kościoła katolickiego w Polsce o reinterpretację pojęcia „patriotyzm”: „Bez pomocy Kościoła trudno będzie zaszczepić milionom rodaków przekonanie, że w nowocześnie pojmowanym patriotyzmie jest zawarte poszanowanie innych, a wykluczone są nacjonalizm, ksenofobia, szowinizm (...). Pomocne będzie tu ugruntowane przekonanie, że w ogromnej większości jesteśmy członkami Kościoła powszechnego, a więc wyznajemy nie jakąś dziwną formę chrześcijaństwa, nazwanego kiedyś przez kogoś polonizmem, ale katolicyzm, którego pierwszym biskupem jest obecnie kapłan pochodzący z Polski, a nie polski «papież»”.

Książka ma ogromną wartość poznawczą. Są tu obszerne szkice o Białorusinach, Ukraińcach, Litwinach, Słowakach, Morawianach, Czechach w Polsce, o Polakach na Zaolziu i w Turcji (Adampol). Praca budzi także zaufanie jako propozycja etyczno-światopoglądowa. Opiera się bowiem, jak sam Jagiełło pisze we wstępie, na „takim przeżywaniu polskości i polskiej racji stanu, w których jest miejsce dla innego”.

Michał Jagiełło „Partnerstwo dla przyszłości. Szkice o polityce wschodniej i mniejszościach narodowych”. Wydawnictwo Naukowe PWN, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2000.