Grzegorz Przebinda

Po śmierci Icchaka Rabina

Metafizyka zabijania

Nieco tylko ponad rok temu gorączkowo czytałem w Tages Anzeiger wywiad z człowiekiem, który sądzi, że żyje nadal w czasach Judy Machabeusza oraz Estery. Miałem wtedy odczucie, że w owym wywiadzie słowa padają jak kamienie, dlatego że rozmówca sądził, iż na Bliskim Wschodzie nigdy – wbrew Eklezjaście – nie zakończy się epoka „rzucania kamieni”.

Obawiałem się też wtedy – konspektując dla prywatnego archiwum tamtą rozmowę – że podobne słowa nigdy nie są rzucane na wiatr, a złe ziarno wschodzi nie wiadomo kiedy. Chyba warto dzisiaj – po śmierci Icchaka Rabina – zapoznać się z poniższą „metafizyką zabijania”.

Eljakim Ha'etzni, duchowy przywódca osadników żydowskich w okolicach Hebronu, uważa, że nowa wojna w Izraelu jest nieunikniona. „Ha’etzni” po hebrajsku znaczy „silny jak dąb”, takie też imię nosił jeden z wodzów na służbie żydowskiego króla Dawida. Tymczasem dwudziestowieczny bohater o tym imieniu urodził się w roku w 1926 w Kiel (Niemcy) w rodzinie kupca żydowskiego jako Georg Gombach. W roku 1938 wyemigrował wraz z rodziną do brytyjskiej wówczas Palestyny, walczył przeciwko Brytyjczykom w powstaniu 1948 roku, gdzie był ciężko ranny; następnie studiował prawo i został adwokatem, aby wreszcie przyjąć owo imię „Ha’etzni”.

Od początków żydowskiego ruchu osadniczego był jego intelektualnym przywódcą, biorąc udział w zakładaniu pierwszej osady żydowskiej (Kfar Etzion na południe od Jerozolimy) na terenach zamieszkanych w większości przez Palestyńczyków. Od 22 lat mieszka w Kirjat Arbie obok Hebronu w okupowanej Zachodniej Jordanii, gdzie 7 tys. żydowskich osadników otoczonych jest przez 100 tys. Palestyńczyków. Owe 22 lata nazywa najszczęśliwszymi latami w swoim życiu...

Ha’etzni uważa, że należy ze wszystkich sił przeszkadzać powstaniu państwa palestyńskiego. Na ów temat wypowiedział się w wywiadzie zatytułowanym Niech Bóg zachowa udzielonym Henrykowi M. Broderowi i opublikowanym w sobotnim dodatku do zuryskiego dziennika Tages Anzeiger (Das Magazin, nr 42 z 1994 r.). Dziennikarz pytał, bynajmniej nie po rycersku, dlaczego stary człowiek, mający dobry zawód i rodzinę, miast mieszkać w swojej wspaniałej willi w Raman Chet w okolicach Jeruzalem, skąd do morza dwa kroki, mieszka od 1971 w niebezpiecznej Kirjat Arbie? Adwokat–osadnik odpowiadał, że mieszka tam od 5 września 1971 roku – był to jego akt solidarności z zabitymi tego dnia w Monachium izraelskim sportowcami. A na pytanie, dlaczego nie mieszka w willi, odparł: „To byłoby nędzne życie, marne życie. Tutaj zaś mam zadanie do wypełnienia, tutaj mam swoją misję. Teraz chodzi o to, by zorganizować w kraju opór przeciwko przesiedlaniu osadników. (...) Mam życie pełne treści, a to, co mi pan proponuje jako alternatywę, byłoby straszne. I'mperfectly happy”.

W swym „pełnym treści życiu” Ha’etzni głosi następujące poglądy: 1) należy ze wszystkich sił zapobiegać powstaniu palestyńskiego państwa; ziemie zamieszkane przez żydowskich osadników historycznie należą do Izraela i takimi muszą pozostać; 2) porozumienie żydowsko-arabskie w Oslo, a następnie uścisk dłoni Rabina i Arafata w Nowym Jorku w dniu 13 września 1993 był zdradą izraelskich narodowych interesów; 3) Peres jest „politycznym hochsztaplerem”, a rząd izraelski w obliczu arabskiego zagrożenia zachowuje się jak ongiś Judenraty wobec hitlerowskich Niemiec; 4) Oslo z punktu widzenia interesów Izraela to „nowe Monachium”; 5) w nawiązaniu do znanego określenia Kriegensverbrecher (zbrodniarze wojenni), Ha’etzni określa rząd izraelski mianem Friedensverbrecher (zbrodniarze czasu pokoju); „Politycy mogą nawet w imieniu pokoju wpędzić kraj w nieszczęście”.

Adwokat-osadnik chce wytoczyć izraelskiemu rządowi (Rabinowi, Szymonowi Peresowi) proces, gdyż boi się, że wkrótce Izrael straci na rzecz Jordanii Wzgórza Golan: „Skoro tylko nowy rząd narodowy zastąpi ten teraźniejszy, staną ci ludzie przed sądem. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości”. Na pytanie zaś, czy chce dokonać puczu w Izraelu, odpowiada z konsekwencją: „Nie. Puczu dokonuje mniejszość, a nie większość, która chwilowo została zaskoczona. Ci, którzy teraz są przy władzy, zapłacą za tę katastrofę. Będą profesjonalnie pociągnięci do odpowiedzialności, każdy z osobna. To nastąpi, niech pan mi wierzy, wiem, co mówię, a mówię poważnie”.

Na koniec osadnik opowiada anegdotę, która w jego oczach najdoskonalej obrazuje przeszłe, teraźniejsze i przyszłe stosunki między Żydami a Arabami: „W Zoo w Tel Awiwie nauczono wilka i jagnię zgodnie współżyć ze sobą. I przyjeżdżają z całego świata zoologowie, aby popatrzyć na tę sensację. Wilk i jagnię w tej samej klatce! Spełniła się oto biblijna przepowiednia. Ale jeden z odwiedzających nie uwierzył i zapytał dyrektora: Jak to uczyniliście? Na co odrzekł dyrektor: Codziennie przynosimy nowe jagnię”.

* * *

Icchak Rabin, czyniąc starania o pokój na Bliskim Wschodzie, cytował ongiś z pasją odpowiednie miejsce z Księgi Eklezjasty, będąc przekonanym, że nadeszła oto pora „zbierania kamieni”. Dosięgnął go jednak – jak to w dziejach często bywa – kamień rzucony młodą ręką. Nie ma w tym, jak powiadam, niczego zdumiewającego dla ludzkiej historii. Młodzież bardzo często zabijała starszych i pewnie nawet – po opadnięciu gorączki – można jej to wybaczyć. Jednak głównymi sprawcami zbrodni stają się w tym kontekście jej ideologowie – młodzi zabijają raz, dwa, a potem często żałują, starsi natomiast – jak to jest w tym przypadku – usprawiedliwiają i wywołują krwawe czyny fałszywą rycerską teorią.