Grzegorz Przebinda

Po śmierci Władisława Arżanuchina (1951-2003)

Między Uralem, Petersburgiem a Krakowem

W czerwcu 2003 r. pożegnałem się w Krakowie z Władisławem Arżanuchinem, petersburskim religioznawcą i historykiem filozofii. Sława – bo tak do niego mówiliśmy – wracał nad Newę po roku owocnej współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim. Nie wiedziałem, że będzie to nasze ostatnie spotkanie.

W Instytucie Filologii Wschodniosłowiańskiej Arżanuchin zyskał sobie ogromną sympatię studentów, zarówno poprzez autorski cykl wykładów „W co wierzy Rosja?”, jak i prywatną życzliwością. Nawiązał też kontakty z krakowskimi jezuitami. We wrześniu planował raz jeszcze zajrzeć do Krakowa, gdzie wspólnie z ojcami Stanisławem Obirkiem i Markiem Inglotem (autorem przetłumaczonej niedawno na rosyjski książki „La Compagnia di Gesú nell'Impero Russo 1772-1820”) chciał zorganizować sympozjum na temat roli jezuitów w kulturze Słowian Wschodu i Zachodu. Niestety, nie było mu to dane. Nocą 26 czerwca zmarł nagle w swym petersburskim mieszkaniu. Pozostawił córkę i żonę, która dobrym zrządzeniem Opatrzności przybyła do niego do Polski na ostatnie trzy miesiące pobytu.

Widzę go jeszcze na trasach, które wspólnie przemierzaliśmy – na Krupniczej, Szewskiej, Brackiej. Był zauroczony Krakowem. Wytrwale uczył się od podstaw języka polskiego. Słuchał mowy ulicy, czytał gazety, ale najwięcej czasu spędzał chyba w Bibliotece Jagiellońskiej, gdzie studiował prace o szkolnictwie katolickim i prawosławnym na terenach dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Twórcza przygoda Sławy z Polską rozpoczęła się w połowie lat 90. w Łodzi, gdy prof. Andrzej de Lazari zaprosił go do prac nad ambitnym projektem „Idee w Rosji”. Każdy syntetyczny artykuł Arżanuchina publikowany w kolejnych tomach tej edycji zawierał w głębszym podtekście myśl, że filozoficzne i religijne problemy dawnej Rosji mają nadal wielkie znaczenie dla europejskich debat. Nie wahał się przypominać, że nowożytna kultura rosyjska w swych najlepszych przejawach zawdzięcza niezmiernie dużo kulturze Europy Zachodniej, Ukrainy i Polski. Pisał o takich mało znanych (nawet wśród wykształconych Rosjan) faktach, jak ten, że na filozofię rosyjską XVII w. mocno oddziałały szkoły ukraińskie, posługujące się programami pisanymi na wzór polski. W tekście o tradycji patrystycznej w Rosji podkreślał rolę, jaką odegrała w jej przyswajaniu kijowska szkoła teologiczna, a w szczególności profesorowie Akademii Kijowsko-Mohylańskiej.

Ostatnia duża publikacja zredagowana przez Arżanuchina nosi tytuł „Religie Sankt Petersburga. Atlas kulturowo-historyczny” i została wydana przez jego macierzysty Rosyjski Państwowy Uniwersytet Pedagogiczny im. Aleksandra Hercena. We wstępie czytamy: „Dzieje religijnych wspólnot Petersburga stanowią nieodłączną składową jego trzystuletniej historii. (...) idee i obrazy chrześcijaństwa, przede wszystkim prawosławia, ale także katolicyzmu i luteranizmu, odcisnęły niezmywalną pieczęć na zewnętrznym obrazie miasta. Nie sposób wyobrazić sobie Sankt Petersburga bez świątyni muzułmańskiej, żydowskiej i buddyjskiej”.

Arżanuchin znał się na tym, jak mało kto w postsowieckiej Rosji. Był tam jednym z orędowników nauczania dziejów religii w szkołach średnich – nauczania po nowemu, czyli w duchu szacunku dla różnorodności, uniwersalizmu i kulturotwórczej roli religii. Mówił, że Rosjanie mają jeszcze wiele do nadrobienia, gdy chodzi o poznawanie innych nacji i wyznań na terenie Federacji Rosyjskiej.

Imponująca szerokość horyzontów Arżanuchina wynikała nie tylko ze znajomości dziejów kraju ojczystego, lecz także z dogłębnego odczucia jego rozległości geograficznej. Sława urodził się bowiem w Czycie na Zabajkalu, mieście oddalonym od Moskwy ponad 6000 kilometrów. Koleje życia prowadziły go systematycznie na zachód: najpierw 1000 km do Irkucka, potem następne 3500 do Swierdłowska (obecnie Jekaterynburga) na Uralu. Tu w 1976 r. ukończył studia filozoficzne, a parę lat potem studia religioznawcze w Petersburgu, gdzie zamieszkał i podjął pracę naukową. W drugiej połowie lat 90. sporo podróżował po ośrodkach uniwersyteckich Izraela, Szwecji, Holandii, Ameryki.

Pasjonował go szczególnie problem etyki społecznej i rola, jaką odgrywają dzisiaj w jej tworzeniu Kościoły chrześcijańskie w Europie. Rosję – także tę budowaną po 1991 r. – opisywał jako społeczeństwo panów i niewolników. Odnosił się zarazem krytycznie do Cerkwi rosyjskiej, dla której partnerem do rozmowy pozostaje nadal tylko władza. W wywiadzie dla „Tygodnika” zatytułowanym „Obywatel poza Cerkwią” mówił Janowi Strzałce: „Pośrodku petersburskiego Pałacu Zimowego stoi kolumna cara Aleksandra. Dla mnie ten plac jest metaforą naszego bytu; olbrzymią przestrzeń wybrukowano kamieniem, ten kamień to lud, a kolumna symbolizuje władzę, a gdzie społeczeństwo? Nie istnieje (...) Cerkiew wpasowała się w ten wertykalny model i nic nie wskazuje, że pragnie, by pojawił się nowy czynnik – wolne społeczeństwo”.

Arżanuchin wiązał wielkie nadzieje z ewentualnym przybyciem do Rosji Jana Pawła II. W cytowanym wywiadzie mówił: „Papież w oczach wielu Rosjan jest osobą o najwyższym autorytecie. (...) Większość ludzi nie może pojąć, dlaczego między dwoma Kościołami panuje nieufność i irracjonalna niechęć. Myślę, że pielgrzymka przyniosłaby też błogosławione owoce dla zalęknionych katolików rosyjskich, którzy żyją w ukryciu, jawią się więc przeciętnemu prawosławnemu jako grupa tajemnicza i budząca niepokój. (...) Wierzymy, że Jan Paweł II w końcu przybędzie do Rosji, i to nie tylko do katolików, ale do każdego z nas: do prawosławnych, do ateistów, do wyznających religie niechrześcijańskie. Wizyta Papieża wykroczyłaby poza granice religii, stając się wielkim wydarzeniem społecznym”.

Gdy na początku czerwca wybierałem się do Rosji, Sława zapraszał mnie serdecznie do Sankt Petersburga. Dziś żałuję, że po pobycie w Moskwie i w Kazaniu zabrakło mi czasu na odwiedzenie przyjaciela. Skąd mogłem wiedzieć, że nigdy nie dokończymy rozpoczętej w Krakowie rozmowy?